Pisarskie Masterclass. Czy warto?

Obiecałam Wam recenzję Masterclass z Neilem Gaimanem tuż po przerobieniu. Więc oto i jest!

Czy warto? Czy żałuję? Czy czegoś nowego się nauczyłam? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie poniżej.

Zaznaczę od razu, że nie przerobiłam wszystkich lekcji wszystkich autorów, wykładających poprzez platformę Masterclass. Okres okołopremierowy pochłonął mnie niemal doszczętnie 😉 Wypunktuję najważniejsze punkty wspólne tych kilku kursów, które miałam okazję zobaczyć, ze szczególnym uwzględnieniem Neila Gaimana.

(Nie jest to post sponsorowany).


CZY WARTO?

Od strony technicznej, dostajemy doskonale wykonany produkt, po który ma się ochotę sięgać. Jakość nagrań i montażu jest na najwyższym poziomie. Porównałabym to do kursów Udemy, ale z turbodoładowaniem, albo na sterydach. Na Udemy twórcy sami zapewniają sobie jakość nagrań, dlatego zdarzają się naprawdę różne. Ekipa Masterclass trzyma wszystko na równym poziomie.

Oprócz lekcji w formie nagrań dostajemy skrypty. Nie są to lekcje spisane słowo w słowo, a dodatkowe materiały, które możemy wrzucić na czytnik lub wydrukować. Wierzę, że jeśli przerobi się cały kurs danego autora wraz z proponowanymi przez niego ćwiczeniami i lekturami, wniesie to naprawdę sporo w nasz warsztat i wiedzę pisarską… pod warunkiem otwarcia się na naukę.

CZY ŻAŁUJĘ?

Dostęp do platformy nie należy do najtańszych. Przeliczając jednak na książki, korzystając z końcowo-jesiennej promocji 2 w cenie 1, płacimy za dostęp tyle, ile za około 17 książek. Czy to dużo? W perspektywie rocznej nie. Przy regularnym korzystaniu z treści Masterclass wydatek moim zdaniem zwraca się w całości. Ale czy można wycenić wiedzę i inspirację?

Jedyne czego żałuję, to totalny brak czasu na przerabianie kursów. Po premierze “Śladów dusz” mam tego czasu jeszcze mniej, a dobrze jednak podczas słuchania/oglądania lekcji się skupić, aby wyciągnąć z nich jak najwięcej. (Prawda, @joanna radosz?)

O CZYM WARTO PAMIĘTAĆ?

Masterclass’y są dostępne w całości po angielsku. Osoba bez znajomości języka może nie wyciągnąć z nich tyle, ile można z nich faktycznie wyciągnąć. Warto więc mieć to na uwadze.

To, na ile skorzystamy z Masterclass, będzie zależne tylko i wyłącznie od naszego samozaparcia. Łatwo jest kupić coś, z czego się skorzysta kilka razy, a później odłoży. Jeśli masz takie samozaparcie i potrafisz zmotywować się do indywidualnej, regularnej pracy, istnieje ogromna szansa, że się nie zawiedziesz.

CZY CZEGOŚ NOWEGO SIĘ NAUCZYŁAM?

Odpowiadając na pytanie wprost: osobiście nie nauczyłam się wiele nowego. Poukładałam sobie natomiast różnorodną wiedzę zdobywaną przez lata. Kilka rzeczy dało mi do myślenia.

Początkujący pisarze znajdą na Masterclass całe morze inspiracji i wiedzy. Zresztą nie tylko w dziedzinie pisania, ale i gotowania, czy sportu. Osoby bardziej zaawansowane mogą kursy potraktować jako powtórki i genialne źródło właśnie inspiracji. A inspiracja jest nieodzowna w naszym “fachu”. Tak więc odpowiedź na to pytanie będzie mocno indywidualna. Jeśli korzystacie z kursów rodzimych i znacie angielski, dostaniecie spore doładowanie motywacyjne.

A Wy przerabiacie kursy tego typu? Wolicie warsztaty na żywo? A może w ogóle nie lubicie warsztatów pisarskich?

Dodaj komentarz